wtorek, 30 października 2012

Rozdział pierwszy

-Carly! Miło mi w końcu Ciebie poznać, Sophie wiele mi o Tobie opowiadała!
-Dziękuję, ale jestem pewna, że nie były to najlepsze rzeczy. Mogę w końcu się dowiedzieć czemu Sophie zaprosiła mnie aż do Kalifornii  nie wieżę, że to mają być wakacje - westchnęła, chcąc dowiedzieć się o co chodzi w tym wszystkim.
-Chciałabym zaoferować Ci pracę, ale nie jestem jedyna - zaczęła Sophia Rhodes, niezależna, silna i wpływowa kobieta, która totalnie zaskoczyła dziewczynę swoimi słowami.
-Zaoferować pracę? - powtórzyła to, co powiedziała kobieta, gdyż nie była pewna tego.
-Twoje artykuły w liceum są cudowne, zdjęcia i jeszcze muzyka... Jest coś czego nie umiesz? - uśmiechnął się przyjaźnie mężczyzna, którego imię jej umknęło.
-To bardzo miłe, ale...
-Nie ma żadnego ale ! Będziesz spędzać trzy godziny po południu w budynku tego człowieka, a jeszcze wcześniej trzy godziny w moim biurze i do mojej usługi. Póki co na razie jesteś we władaniu jego. Wiem, że to wszystko może być trudne, ale...
-Zgoda - powiedziała niezbyt entuzjastycznie, ale praca to to, czego w tej chwili jej potrzeba, nie jest sama, nie może myśleć tylko i wyłącznie o sobie.


-Stary żyjesz? - zajęczał szatynowi nad głową jego pracownik i przyjaciel.
-Masz słabą głowę, zdajesz sobie z tego sprawę? Mniejsza o to, nie mogę o niej zapomnieć! Coś jakby...
-Słyszałem tę opowieść setki razy, wyglądała jak ona, włosy, albo oczy, usta, sylwetka, blizna... Justin to twoja wyobraźnia! - jęknął podirytowany.
-Dobra, dobra. Rozumiem. - zrobił pauzę na oddech i kontynuował - Lepiej abyś wytrzeźwiał, zaraz jedziemy do studia, kilka ostatnich poprawek, wypuszczenie teledysku i trasa! - powiedział żywo, podniesionym tonem głosu, jedna rzecz w tym całym świecie to to, że może zwiedzać wiele pięknych miejsc, w głębi duszy uwielbiał oglądać nowe miejsca, a za każdym razem tak było, mimo iż był w danych miastach po raz kolejny.

-Oh yea! Bieber w trasie, dziewice powinny się strzec - zaczął się śmiać, a jedyne co zrobił szatyn, to zignorowanie go.
-Ale ona była... inna - westchnął jeszcze raz i poszedł do wyjścia, czekając aż Alfredo wygrzebie się z domu skacowany.

-Ja naprawdę nie rozumiem co mam tutaj robić! - westchnęła zrezygnowana, rzucając się na skórzaną kanapę.
-Sophie kazała mi Ciebie przytrzymać, podobno ma plany co do Ciebie, jednak wypowiedzenie osoby na którą wejdziesz trwa trzy miesiące, więc... - powiedział mężczyzna - Boże ile można na nich czekać? To robi się już nudne - warknął podirytowany pod nosem.
-Spokojnie, to tylko piętnaście minut, może korki - powiedziała obdarzając go uśmiechem.
-Dwadzieścia jeden minut i czterdzieści dziewięć sekund ! - powiedział patrząc się na zegarek - Problem w tym, że zawsze w każdy poniedziałek spóźniają się po pół godziny, godzinę, a przyjeżdżają skacowani. Pod tym względem oni są straszni, mniejsza o to. Rhodes wspomniała o twoich zdolnościach, stwierdziła, że skoro pochodzisz z Misson, jej rodzinnych stron, a ludzie, będący jej rodziną ufają Ci, lubią Cię i każdy z jej przyjaciół wspomina o jakimś z twoich talentów... Dla wyjaśnienia, przez półtora miesiąca będziesz pod moimi skrzydłami i Cię wszystkiego nauczę, a przynajmniej wszystkiego co umiem ja, będzie jeden wyjazd dwutygodniowy, zrobisz zdjęcia dla magazynu Rhodes i wszystko będzie wynagrodzone dla tej kobiety, mówię Ci, ona ze mnie życie wysysa, co dalej mamy... Pomożesz mi z piosenką, znaczy się, ludzie montujący, poprawiający piosenki zniknęli nam, jeden jest w szpitalu, akurat ten najważniejszy, drugiemu dziecko się urodziło, trzeci pojechał na dwutygodniowy miesiąc miodowy, a reszta jest już przydzielona, a jak już wspominałem Sophia Rhodes wychwalała Cię, że w Vancouver na warsztatach się spisywałaś...  Mógłbym Cię zapytać, czemu ukrywasz to wszystko? - mówił wszystko na jednym wdechu, nie znał dobrze dziewczyny, ale już ją lubił, to dziwne?
Może, ale widział w niej coś, co po prostu jest tym czymś, że ma w sobie to coś. Jest śliczna, utalentowana, skromna i ma świetny charakter, a dowiedział się tego przez półtorej godziny rozmowy z nią i Sophią Rhodes, którą jednocześnie nienawidził i kochał, mogli robić interesy, ale kiedy zdawali sobie sprawę, że czują coś do siebie i chcą spróbować czegoś, nadciągają czarne chmury, coś co psuje ich relację i dlatego nienawidzą się siebie nawzajem, za to, że się kochają.
-Trudne do wyjaśnienia, a zwłaszcza, kiedy nie znasz mojej historii, miałam powód, aby bez chwili zastanowienia wyjechać z Kanady, aż do Kalifornii - powiedziała beznamiętnie, chociaż wszystkie uczucia się kłębiły w niej.

Obydwoje odskoczyli przestraszeni i spoważnieli, kiedy do pomieszczenia wparowała dwójka chłopaków
-Nareszcie! Ile można czekać! - westchnął zirytowany Scooter - Alfredo, Justin to jest Carly, Carly to Alfredo oraz Justin - przedstawił ich sobie, jednak gwiazda nawet nie raczyła spojrzeć w stronę brunetki, za to Alfredo próbował poderwać ją, jednak ta go ignorowała.
Po raz kolejny opadła na skórzaną kanapę, podczas Braun zaczął rozmawiać z dwojgiem spóźnionych.
-Dobra, Matthew i reszta stwierdzili, że potrzeba nam napisać jeszcze jedną piosenkę na Believe i ją nagrać, mamy mało czasu, w sumie to napisać ją masz na jutro - powiedział z cwanym uśmieszkiem Braun.
-Po pierwsze jak, skoro nie ma tutaj nikogo, żadnych specjalistów, to jak ja mam napisać i nagrać piosenkę? A po drugie ... - zrobił pauzę, aby wziąć głęboki oddech, po czym wydarł się - JAK TO NA JUTRO?! Czy ty myślisz, że piosenki od tak się pisze?!
-Gdybyś nie przychodził spóźniony po pół godziny i więcej co chwila, a tym bardziej skacowany... Siadaj na dupie, bierzesz zeszyt i piszesz, do pomocy masz Carly - warknął na gwiazdora.
-Powiedziałem już, że nie ma tutaj PROFESJONALISTÓW! Nie uwierzę, że to coś jest zdolne do tworzenia muzyki, a zwłaszcza mojej - rozpuszczona gwiazdka? Nie jestem pewna, ale mistrzem w ranieniu ludzi to on jest.
-Bieber zamknij się, siedź na dupie i rób to, co Ci mówię, a mówię, że masz pracować z Carly - warknął po raz kolejny na swojego podopiecznego, po czym zwrócił się do brunetki - Powodzenia skarbie, Sophie powinna przyjechać dzisiaj po Ciebie po tych męczarniach, dzisiaj mały wyjątek, bo miała teraz ważne spotkanie z kimś tam - uśmiechnął się przyjacielsko jeszcze raz do dziewczyny, za to gwiazdora obrzucił zimnym wzrokiem i dosłownie wyciągając Floresa za ubrania, trzasnął drzwiami.
W pomieszczeniu została jedynie Carly oraz Justin.

Dziewczyna bała się być z nim sam na sam, po opowieściach Brauna i Rhodes, oraz wybuchu złości nie wiedziała, co może się po nim spodziewać, jednak postanowiła tego nie okazywać, a zwłaszcza po tym, że i on jest jak inni - oni, nie znają jej, a oceniają.
To ją najbardziej boli.
Nienawidzę być tą nieśmiałą dziewczyną, pełną obaw, bojącą się wyrażenia swoich uczuć, oceny... - pomyślała.
Bez słowa skierowała się po zeszyt i długopis, po czym usiadła po raz kolejny na kanapie, gestem zapraszając szatyna, który już trzymał w dłoniach gitarę.

Obydwoje siedzieli w milczeniu, ona czekała na jakiś jego ruch, słowo kluczowe, a on? Myślał w tym momencie o osobie, która jest weną do większości jego twórczości, dlaczego jeszcze się nie poddał, chociaż wiedział, że to, co była wakacyjna przygoda, bardzo dawna wakacyjna przygoda.
-Well let me tell you a story, about a girl and a boy, he fell in love with her best friend. When she is around, he feels nothing, but joy - zaczął cicho, uderzając dłonią o struny gitary, dziewczyna to zanotowała.
-But she was already broken, and it made her blind, but she could never believe that love would ever treat her right. But did you know that I love you? Or were you not aware? - dodała od siebie.
Obydwoje dodawali do tej piosenki swoje uczucia, coś z przeszłości, nie potrafili zmienić tekstu piosenki, który wymawiał, bądź podśpiewywał towarzysz, gdyż idealnie pasowała do sytuacji, odczuć, wspomnień drugiego.
-You are smile on my face, and I ain't going nowhere. I am here to make you happy.
-I am here to see you smile, I have been waiting to tell you this for a long time.
-While - poprawił ją, obdarzając ją uśmiechem, przez który mdleją, a ona jedynie z grzeczności go odwzajemniła.

Przez tę jedną chwilę, kiedy pisali piosenkę, muzykę do niej, poprawiali się, wkładali w nią całe uczucia i serce, byli przyjaciółmi, osobami znającymi się od dawna, jakby pisząc razem, poznawali się, jakby byli otwartą księgą. 
-What's gonna make you fall in love, I know you got your wall wrapped all the way around your heart. Don't have to be scared at all, oh my love - zaśpiewał wkładając w to swoje serca, całe swoje uczucia, wspomnienia miłości do dziewczyny, która go zraniła, kochał ją, ale niestety... 
Widocznie nie byliśmy dla siebie stworzeni... Jednak cały czas mam ją głęboko w sercu, potrafi zawładnąć moimi myślami... Rzadko, ale silnie - tym razem jego myśli.

Próbował wyrzucić jej obraz z głowy i powoli się to udawało, ale widział we wszystkich dziewczynach coś znajomego i to go zniechęcało do dalszego zapominania. T
o dziwne, bo nie pamięta jej całej, a fragmenty, jakby wypadek który przeżył, zabrał jej wspomnienie, ale nie całe. Jednak nie od dzisiaj wiedział, że jest skomplikowany, jak nie psychiczny, a jej już nigdy nie spotka.
-But you can't fly unless you let ya, you can't fly unless you let yourself fall - dokończyła za niego, także śpiewając, wkładając w tę czynność swoje emocje, chociaż wiedziała, że śpiewając robi źle, a zwłaszcza, że uparcie twierdzi - nie umie.
-Well I can tell you're afraid of what this might do, 'cause we got such an amazing friendship and that you don't wanna lose.
-Well I don't wanna lose it either. - zaśpiewała, jakby rozmawiali o swoich uczuciach, ale zaraz się opamiętała, przypominając sobie, że to cham, który nienawidzi jej, mimo iż jej nie zna.
-I don't think I can stay sitting around while you're hurting babe, so take my hand - dodał, kiedy automatycznie pojawił się obraz nadgarstka, oraz biodra, gdzie znajdowały się blizny i świeże rany, wiedział co to, ale nigdy nie dostał odpowiedzi, dlaczego.
-Well did you know you're an angel? Who forgot how to fly?
-Did you know it breaks my heart, everytime to see you cry, 'cause I know that a piece of you's gone everytime he done wrong, I'm the shoulder you're crying on. And I hope by the time that I'm done with tis song that I've figured out - pierwszą część zaśpiewał dźwięcznym głosem, a drugą część już wypowiedział cicho, ale dzięki temu, iż Carly siedziała obok chłopaka, mogła wszystko zanotować, będąc pod wrażeniem słów chłopaka, jakby był bardziej podobny do niej niż myślała i nakładał maskę dla nieznajomych, bądź wrogów i był totalnym chamem, aby nie złamali go i jego osobowości.
-Musisz bardzo kochać swoją dziewczynę. Selena z Disneya, tak? - powiedziała uśmiechając się przyjacielsko, próbując, aby był prawdziwy, taki, w który można uwierzyć.
-Taa... Selena, kontynuujmy pisanie, siedzimy tu już dwie i pół godziny i mamy tylko tyle - warknął cicho, jakby się do tego zmuszał, a ona wolała nie zadzierać z brązowookim - I will catch you if you fall, but if you spread your wings you can fly away with me, you can't fly unless you let yourself fall - dodał kolejne słowa piosenki, a Jepsen się uśmiechnęła do siebie, gdyż użył jej myśl, jednak zaraz się zaczęła zastanawiać, czemu nagle wstał i wybiegł zostawiając gitarę.
Zabrała instrument i zeszyt, po czym zaczęła obsługiwać się urządzeniami. Chwilę jej zajęło dojście wszystkiego, ale w końcu udało się, po czym zaczęła tworzyć, bez Biebera, ale musiała coś zrobić.

Dopiero ocknęła się, kiedy jej telefon zaczął wydawać z siebie piosenkę Birdy - Skinny Love, odsunęła się od urządzeń i odebrała telefon.
-Jepsen, słucham?
-Carly gdzie ty jesteś?! Jest już dziewiąta wieczór, Justin już jakieś kilka godzin temu był widziany przez paparazzich, a ty?! 
-Przepraszam, zasiedziałam się, poprawiając piosenkę, już wchodzę do domu, przepraszam jeszcze raz.
-Oh nie masz za co przepraszać, bałam się, ze coś Ci się stało, na szczęście jest już wszystko dobrze, zaraz będę po Ciebie, tak się składa, że jestem w pobliżu.
-Jasne - ledwo wypowiedziałam, a Rhodes już się rozłączyła.
Zapisała wszystko to, co miała, kopię zapisała na tablecie, oraz telefonie - na wszelki wypadek, zawsze była tą ostrożną i dokładną, wszystko schowała i posprzątała, zamknęła pomieszczenie, po czym oddała klucz portierowi i już jej nie było w budynku.
Usiadła na murku fontanny, stojącej przed budynkiem, wsadziła słuchawki do uszu i wsłuchując się w piosenkę Taylor Swift - Save and Sound, czekała na Sophie.

Od autorki: Kurczę, nie jestem pewna czy dobrze robię, że piszę cokolwiek. Nie wiem czy jestem tutaj potrzebna, skoro jest wiele, dużo lepszych dziewczyn piszących opowiadania.
Dla tych, którzy nie są świadomi, Carly razem z Justinem piszą "Fall", co do tej piosenki... Cieszcie się, że 27 będzie teledysk? <3
Jeszcze jedno, małe pytanie, wolicie abym pisała (jeśli będę w tym dalej trwać) w trzeciej, czy w pierwszej osobie? 

4 komentarze:

  1. fall *-* kocham ta piosenke *-* r wspanialy :* Zly Bieber mrrr.. xd j bym wolala zebys pisala z pkt widzenia Xarly lub Juju bo wtedy moge lepiej sie wczuc w to co czytam :o ale to moje zdanie xd <3

    OdpowiedzUsuń
  2. włączyłam sobie jeszcze fall i ryczę. piękne ♥ i bardzo się cieszę, że 27.11 będzie teledysk, bo to moje urodziny <333 a wracając do rozdziału, to bardzo dobrze, że napisałaś. piękną piosenkę wybrałaś, pięknie wszystko opisałaś, kooocham jak i ciebie, tak i to opowiadanie <333 czekam na następny ♥ / @swaggiepassie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wolę w pierwszej osobie. Bardzo przyjemnie się czyta. Będę czytać :) Zapraszam do mnie. http://all-around-the-world-with-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz xd ja z niecierpliwością czekam na nexta a co do tego rozdziału jest genialny. <3333 proszę cię pisz dalej xoxo

    OdpowiedzUsuń